Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi lutra z miasteczka wiry. Mam przejechane 8817.66 kilometrów w tym 81.20 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.56 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy lutra.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Styczeń, 2014

Dystans całkowity:95.30 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:04:41
Średnia prędkość:20.35 km/h
Liczba aktywności:3
Średnio na aktywność:31.77 km i 1h 33m
Więcej statystyk
  • DST 18.52km
  • Czas 00:58
  • VAVG 19.16km/h
  • Sprzęt Czarna Perła :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Powrót 22:30

Poniedziałek, 13 stycznia 2014 · dodano: 13.01.2014 | Komentarze 3

Po powrocie z pracki,późnym jak zwykle, zabrałem do sakwy aparat i przewiesiłem przez plecy statyw. Nie chciało mi się zatrzymywać i tak sobie jechałem poszukując wartych zatrzymania obiektów.
Kiedy już się zatrzymałem i wydłubałem to wszystko ,krótki czas który miałem poświęcić na robienie zdjęć, przedłużył się w  całą serię bezużytecznych eksperymentów z ustawieniami, zbliżeniami i próbami sfotografowania czegokolwiek. Efekt. Mało kilometrów, dużo czarnych zdjęć.
Wróciłem do domu pachnącego świeżo upieczonym, wyjmowanym z pieca chlebem.
-Zmarnowany wyjazd powiedziałem do mojej żony . "Dlaczego zmarnowany"?  "Pojechałeś rowerem i robiłeś zdjęcia. Fajnie było"?
No...I nie mogłem zaprzeczyć. Najważniejsze,że wyruszyłem.
Było fajnie.














  • DST 31.80km
  • Czas 01:35
  • VAVG 20.09km/h
  • Sprzęt Czarna Perła :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Może być pięknie. (Powrót ok 21szej).

Czwartek, 9 stycznia 2014 · dodano: 09.01.2014 | Komentarze 3

Tak  sobie pomyślałem,kiedy usłyszałem  jak wiatr zmaga się z dachem mojej chatynki. Charakterystyczny szum, słyszany wewnątrz położonego w kotlince domku to nic innego jak zwiastun wichury która wszędzie poza kotlinką będzie odczuwana wielokrotnie mocniej. Z takim wyobrażeniem opuściłem mój domek pachnący dymkiem. Nie zawiodłem się. Pierwszy pagórek napotkany przy każdej próbie opuszczenia tego grajdołka,to droga na otwartą przestrzeń. Podjazd w kierunku Jędrzejowic. Już w połowie górki walcząc z szamoczącym we wszystkich kierunkach wiatrem, pozrzucałem już wszystko co możliwe i od tej chwili nie pozostawało nic innego jak podjąć walkę o to,żeby nie dać się zepchnąć z roweru i skóry zbyt łatwo nie sprzedać. Taki był początek. Jazda w "cieniu" a raczej w osłonie Wzgórz Kielczyńskich  dawała wrażenie podróży w próżni. Cisza jak w oku cyklonu. Nawet jeśli nie mam w tej chwili pojęcia o takim zjawisku i nawet jeśli nie ma ono żadnego odniesienia do rzeczywistości, od dzisiaj jestem przekonany, że właśnie tak powinno ono wyglądać. :) Logika trochę jak z Misia Puchatka ale przynajmniej szczera.
Później, lżej lub ciężej, czasem w przechyle,czasem pochylony do przodu, pojechałem przez Nowiznę,Mościsko Książnicę,Kielczyn,aż dotarłem znowu do chatynki. Miło tu, ciepło i cicho. Tak , jak powinno być w chatynce.
Wiatr? Nie da się z nim wygrać. Ale powalczyć...można.
Fajnie było!




  • DST 44.97km
  • Czas 02:08
  • VAVG 21.08km/h
  • Sprzęt Czarna Perła :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Powrót 23:20. Dzierżoniów, Pieszyce. Lutomia

Środa, 8 stycznia 2014 · dodano: 08.01.2014 | Komentarze 1

Od ostatniego wyjazdu zdążyłem wykurować pokręcone plecy. Kiedy z pomocą paskudnych leków zdołałem opanować sytuację,przyplątało się ni to przeziębienie ni grypa. Nowy Rok przywitałem  z jakimś antybiotykiem we krwi, osmarkany i ze łzawiącym okiem. Balanga, że łeb urywa. Za to w pierwszy dzień roku, w przeciwieństwie do minionych lat,  łepetyna nie bolała mnie wcale. O ironio. Dzisiaj uznałem, że warto spróbować wyjazdu i wyjechałem. Najważniejsze,że wróciłem.
Czadersko było. Czas pod prysznic i do wyra. Pobudka o piątej.
Ahoj przygodo!