Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi lutra z miasteczka wiry. Mam przejechane 8817.66 kilometrów w tym 81.20 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.56 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy lutra.bikestats.pl
  • DST 73.32km
  • Czas 03:27
  • VAVG 21.25km/h
  • Sprzęt Merida
  • Aktywność Jazda na rowerze

Głuszyca Górna a nawet dalej.

Środa, 25 czerwca 2014 · dodano: 25.06.2014 | Komentarze 4

Właśnie. Nawet dalej. Tam chciałem dojechać. Zaczęło się nie całkiem głupio bo przygotowany do tego wyjazdu byłem już wczoraj wieczorem. Po wcześniejszym przybyciu z robótki ubrałem się i mimo,że fioletowo-granatowy kolor nieba, w najmniejszym stopniu nie zachęcał do wyjazdu, pojechałem. Wyszedłem z chatynki przed obiadem, żeby nie było konieczności poddania się poobiedniej rekonwalescencji. Dzisiaj, jak mało kiedy, dokładnie wiedziałem dokąd chcę pojechać. Czas biegł fajnie, kilometrów przybywało szybko i tak w słonecznym nastroju dotarłem do Lubachowa. Koło sklepu tuż za skrzyżowaniem na Modliszów, spadły pierwsze krople deszczu.
Kiedy dopadłem "przystankowej" budki, z przyjemnością stwierdziłem, że biwakuje tam już jakiś rowerzysta z "góralem" biwakującym obok. Pogaducha była fajna, zaczęły się już opowieści, a deszcz padał i padał. Wody przybywało. Na kałużach robiły się bąble, co według pamiętanych przeze mnie babcinych prognoz wróżyć miało jednoznacznie, że szybko padać nie przestanie i nie przestawało.
Pobajdurzyłem jeszcze trochę i ruszyłem w kierunku Głuszycy, wkładając babcine wróżby między inne bajdy i tak jechałem w coraz większych strugach deszczu wygłodniały całkowicie.  Kiedy  na liczniku wybiło czterdzieści kilometrów a w oddali widać już było przełom "wielkiej góry", uznałem, że mój plan awaryjny, który ugrzązł w mojej łepetynie jeszcze na przystanku, został zakończony sukcesem.
Sukcesem...A było mi zimno. A byłem głodny. A nie zabrałem kasiorki. Po tych wszystkich "A"...już na zjeździe doświadczyłem wygłodzenia i jakiegoś odmiennego stanu świadomości, jakbym miał zemdleć. Przetrwałem. A "Trwałem" na zakręcie w Głuszycy Górnej, przy małym sklepiku w kolejnej dzisiaj budce przystanku. Uznałem,że czas ruszać więc ruszyłem. Woda  kapała z kasku, pryskała spod kół, wypływała z butów, lała się z nieba i miałem wrażenie, że niedługo zacznie mi przeciekać skóra na głowie. Później Zagórze, fajny przejazd przez Świdnicę, a kiedy w Miłochowie wychłodzone i wygłodzone mięśnie zaczęły podawać coraz marniej, zdarzył się cud. CUD. Złapałem KAPCIA. Pięknego,honorowego kapcia. Kapcia który wraz z ujściem powietrza z koła, rozmiękczył równocześnie moją starą duszę na tyle, że  podjąłem decyzję o zadzwonieniu do chatynki. Zadzwoniłem, przyjechała moja żona,zabrała mnie do chatynki i tak sobie jestem. Wykąpany... z czerwonymi uszami, najedzony i szczęśliwy.
Ahoj przygodo!





Komentarze
FENIKS
| 22:05 niedziela, 29 czerwca 2014 | linkuj Taka żonka to bezapelacyjnie skarb ;) Czytałem Twoją jak zawsze świetną opowieść i płakałem, płakałem i czytałem ;). Poprawiłeś mi humor że nie tylko ja ostatnio łapię kapcie częściej niż katar w piękną deszczową pogodę.
Pozdrawiam.
pioter50
| 18:02 czwartek, 26 czerwca 2014 | linkuj Lutra, Ty chyba lubisz jeździć w taką pogodę :)Prawda, że po takiej eskapadzie jedzonko smakuje najlepiej?A i ciepłą, suchą kołderkę docenia się bardziej. Ja mam na stałe w plecaku paczkę suszonych daktyli i tabliczkę czekolady.Polecam.Nigdy nie wiadomo, kiedy człowiekowi zabraknie "paliwa".
domingo
| 07:52 czwartek, 26 czerwca 2014 | linkuj Lutra i nie trzeba zdjęć, jeśli ktoś tak potrafi opowiadać. Podsumowując pełny przygód wyjazd z kołem ratunkowym rzuconym przez żonę :D Pozdrawiam
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa ibezm
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]