Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi lutra z miasteczka wiry. Mam przejechane 8817.66 kilometrów w tym 81.20 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.56 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy lutra.bikestats.pl
  • DST 33.77km
  • Czas 01:30
  • VAVG 22.51km/h
  • Sprzęt Czarna Perła :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Ster czy kierownica?

Wtorek, 17 kwietnia 2012 · dodano: 17.04.2012 | Komentarze 13

Wyjechałem około dwudziestej pierwszej.Po spostrzeżeniu Piotra i braku sensu tachania owego rekwizytu,zdjąłem całkowicie sakwy.Jak zwykle początek mam zawsze pod górkę,nie dostrzegłszy sensu w rozważaniach dokąd wyruszę doszedłem do wniosku,że najważniejsze to wyruszyć.Wyruszyłem więc w ulubionym przeze mnie kierunku.Jędrzejowice.Dobrze mi szło i gdyby nie było głupio z perspektywy czasu i gdybym był przesądny,stwierdził bym,że za dobrze.Pojechałem do Książnicy stamtąd ulubioną dróżką koło oczyszczalni,w lewo na Włóki,później w prawo na Dzierżoniów,pod koniec Włók,kolejną ulubioną dróżką na Nowiznę,Tam posnułem się do szczególnego skrętu w lewo,z którego szybko wyjeżdża się szczególną dróżką do Bratoszowa.Przejechać należy obok szczególnego domku przy torach.Z ogrodzenia wybiegł w moim kierunku duży wilczurowaty pies,Owczarkiem "niemieckiem" zwany.Byłem tak zaskoczony,że podczas próby uniknięcia bezpośredniej potyczki na zęby,odskoczyłem szarpnąwszy rowerem i wyłomotałem o asfalt.Przez chwilę leżałem kończynami do góry,biedronka na skrzydełkach.Kiedy zobaczyłem że agresor się zbliża,zerwałem się poderwawszy machinę z latarką i tak wśród moich bojowych na wyrost okrzyków odpędziłem pieska.Poczułem się pewniej kiedy podobnymi okrzykami wywołałem gospodarzy.Dwóch sympatycznych jegomości pomogło mi poskładać wszystko do kupy,zasugerowali w rozmowie między sobą,że piesek znowu sam się wydostał z kojca.W czasie tego zamieszania stworzenie okazało się bardzo przyjazne.Obwąchawszy ze skruchą mnie i rower,przysiadł obok mnie machając ogonem na przeprosiny???A może z dumy,że takiego wielkiego chłopa powalił.
Tak czy inaczej,ten gest sprawił,że wybaczyłem wszystkim bez szczególnych uwag.
Kiedy znowu wsiadłem na rower,okazało się,że rurka do utrzymania kierunku jazdy,wykrzywiła się około czterdzieści pięć stopni do tegoż kierunku.
Wstając w panice ratując się przed psem,nadepnąłem prawdopodobnie tylne koło.
Do domku wracałem przy akompaniamencie tykania pękniętej szprychy,syknięć "rafki" o hamulec i charakterystycznego balansu zadkiem jak podczas tańczenia lambady.Takie dosyć intrygujące skądinąd wahnięcie,którego w innych okolicznościach nie potrafię wykonać ;))).
Aha...naprawiła mi się przednia przeżytka.Włącza największą tarczę o wiele lżej.

Lewy łokieć zgina mi się trochę trudno,mapka i zdjęcie zamku w Nowiźnie jutro.Pisanie zajmuje mi zbyt dużo czasu.Za cztery i pół godziny wstaję.
Ahoj przygodo!





Komentarze
lutra
| 18:18 piątek, 20 kwietnia 2012 | linkuj Cześć Siwobrody.
Z uwagi na prośby dzieci,teraz już wyrośniętych,staliśmy się przed laty właścicielami psa ze schroniska i kotki (w promocji). Pies przeszedł trudny czas. Znaleziony w lisiej norze w lesie i oddany do schroniska.Miał być maleńki ale był krótko. :))) Wychowany w domu,wśród dzieci,na łagodnego towarzysza.Nie jest więziony i jak to na wsi,kiedy zechce,jest wypuszczana z domu i biega szczęśliwa,z innymi psami.Zawsze w pobliżu domu.Zdarzyło się kilkakrotnie,że i jej z różnych powodów udało się kogoś przestraszyć.Odbierałem już takie żale na gorąco i wiem,że nie są to przyjemne rozmowy,mimo,że nie dotyczyły rowerzystów i nie były to zdarzenia tak dramatyczne jak moja przygoda.Uznałem,że właściciele wywołani w nocy z domu nie czuli się cudnie i samo zdarzenie było już wystarczającą nauczką.Masz rację.Trzeba być przygotowanym na trudniejsze sytuacje i jak sugeruje Pioter,trzeba myśleć o innych.Również o tych którzy z różnych powodów nie potrafią się obronić przed rozochoconym psem.
siwobrody
| 21:38 czwartek, 19 kwietnia 2012 | linkuj Z uwagą przeczytałem tekst i naszła mnie refleksja.
Wiele osób opisywało swoje przygody z psami.
Wiadomo nie od dziś ze tak naprawdę to odpowiedzialność spada na właścicieli a nie na zwierzęta.
Ale zgadzam się z tymi osobami które bardziej myślą o swoim bezpieczeństwie niż o .... miłości do zwierząt. Jak nie ma innego wyjścia to trzeba się bronić dostępnymi środkami.
Ale chciałbym opowiedzieć odwrotną historię.
Swego czasu poszedłem ze swoim "pupilem" na spacer do lasku obok domu.
Moja psica ( bo to suka) została puszczona luzem ( jak widzę że wokół nikogo nie ma to ją puszczam samopas) , spacerujemy spokojnie.
Piesek jest konkretnych rozmiarów ( nie muszę się schylać aby go pogłaskać)
Nagle widzę że z naprzeciwka pędzą rowerzyści.
Próbuje przywołać i złapać psa , tak dla bezpieczeństwa ( Nigdy nie wiadomo jak pies się zachowa). Rowerzyści jadą zbyt szybko i nie udaje mi się psa złapać.
Efekt .
Na widok pędzących rowerzystów pies wpada w amok i ......................... spieprza z podkulonym ogonem najkrótszą droga do domu. A ja za nim nie wiedząc o co chodzi.
Rowerzyści spokojnie przemknęli a ja pomknąłem za przerażonym psem.
Tak więc w konfrontacji rowerzysty z psami różnie bywa.
Ale mimo miłości do psów ....... warto mieć przy sobie coś co je zniechęci do naszych nogawek.
lutra
| 18:18 czwartek, 19 kwietnia 2012 | linkuj Pioter dzięki za rzeczową odpowiedź i radę.To bardzo cenne spostrzeżenia.Póki co nie zrażam się,mimo,że byłem mocno przestraszony.szczególnie leżąc.
Marek koszta wymiany szprych i centrowania koła wcale mnie nie przerażają.Takich napraw dokonuję u gościa który robi to z miłości do roweru i z przyjaźni do tych którzy go dosiadają.
Popatrzył na obręcze wyślizgane hamulcem i powiedział "Nieźle zjechane .Widać,że rower nie stoi w garażu". Tam się okazało,że "niezaskakującą" kasetę da się naprawić zamiast kupowania i że nie zlecając takiej pracy ,przy okazji naprawy kasety,odbiera się koło z naciągniętymi szprychami i wycentrowane."Bo to było konieczne", przy czym nikt nie wspomniał o pieniążkach za niezleconą pracę.Doceniam takie wysiłki bez szemrania.Uwielbiam ludzi z pasją...Stąd też mój szacunek do Was wszystkich.
Lea dzięki za wsparcie.Motywuje mnie każdy Twój wyjazd.
Toomp. Musiałem do tego dojrzeć.Skoro mogłem zimą,chociaż trochę później,mogę i teraz.Ponieważ podobnie jak Was,pasja nigdy mnie nie opuszcza,miałem już plan jak zmienić stagnację w jazdę.Dzięki wam,mam też odwagę żeby coś zmienić.Mimo,że wydaje się,że się nie da.Dzięki wszystkim za doping.Prawdziwy i bezinteresowny.
pioter50
| 18:13 czwartek, 19 kwietnia 2012 | linkuj Toomp, nie czuję się w żadnym razie ekspertem od psów, trochę je znam bo w moim życiu od małego zawsze były jakieś psy, większe ,mniejsze, moje, sąsiadów, agresywne i łagodne, inteligentne i totalnie głupie, choć to może bardziej była w tym wina ich właścicieli, niż tych psów.Z wielu spotkań z agresywnymi psami wyszedłem cało tylko dlatego, że potrafiłem się opanować i odpowiednio zareagować.Myślę, że możesz mieć rację, zwierzęta myślą trochę innymi kategoriami niż ludzie, bardziej prostymi.Jeśli uda Ci się trafić psa gazem w czasie jazdy to ok.Jeśli nie trafisz, to już samo syknięcie gazu może czasem psa skutecznie odstraszyć.Miałem kiedyś taki przypadek z psem z Caritasu w Zagórzu.Miał bestia taki refleks, że zdążył uskoczyć, kiedy usłyszał syk gazu i dostał w bok, zamiast w pysk.Przestraszył się jednak trochę i stracił animusz do ataku.
lea
| 10:12 czwartek, 19 kwietnia 2012 | linkuj Mimo wypadku, cudnie czytać, że wyjechałeś na rower! :) Bardzo BARDZO się cieszę na Twoje kolejne wyprawy i czekam na nie niecierpliwie!!
Pozdrawiam serdecznie!
pioter50
| 03:21 czwartek, 19 kwietnia 2012 | linkuj Lutra, skuteczność elektronicznych odstraszaczy psów jest prawie zerowa.Gaz na psy jest o wiele tańszy i niezawodny, pistolet hukowy jest droższy ale tu strategia jest taka, że podpuszczasz psa jak najbliżej i wtedy walisz mu hukowym prosto w pysk.Ważny jest element zaskoczenia.Strzelając z dalsza, zakładamy na pistolet dodatkowo racę hukową i walimy psom pod ogon.Po takim przeżyciu pies nigdy nie wyjdzie już na drogę.Oczywiście jest niewielki procent psów, które hukiem tylko rozdrażnisz, wtedy pozostaje gaz.Błędem jest ucieczka przed psem.Taki pies, który pogoni za rowerzystą, nawet jeśli rowerzysta ucieknie, będzie zadowolony z całej tej sytuacji i dla rozrywki będzie wypatrywał innych rowerzystów do ataku.
Trzeba z tym skończyć, zaopatrzyć się w broń i skutecznie odstraszać psy nie tylko dla siebie, ale też dla innych rowerzystów, bo po takim odstraszeniu, pies nigdy więcej żadnego rowerzysty nie zaatakuje.Wielkiej krzywdy pistoletem hukowym, czy gazem pieprzowym się psu nie zrobi a będzie trochę bezpieczniej na drogach.
lutra
| 18:48 środa, 18 kwietnia 2012 | linkuj Widywałem te psy.Są tam dwa i chociaż robią mocne "wrażenie",zawsze pozostawały w podwórzu.
Obserwator | 18:47 środa, 18 kwietnia 2012 | linkuj Szkoda że Ty odpuściłeś, przez takie kundle ludzie łamią obojczyki.W najlepszym przypadku.
lutra
| 18:45 środa, 18 kwietnia 2012 | linkuj Uważam,że to powrót.Wczoraj plan miałem dużo bogatszy niż to co przejechałem.Przyzwyczaiłem się do intensywnego wysiłku w ciągu dnia pracy i mogę zdobyć się na tę odrobinę wysiłku dla siebie.Nie chcę stracić tego co do tej pory "wyjeździłem". Karkonoskiej nie odpuszczam.Wjadę tam choćbym miał dojechać,przenocować w namiocie i następnego dnia wjechać.Jako taką formę trzeba jednak utrzymać.Chcę jeszcze powalczyć o kilometry.Nawet jeśli się nie uda wygrać,warto powalczyć.Myślę,że z psem nie było by problemu,gdybym go zobaczył wcześniej i wcześniej przyjął postawę obronną.W świetle lampki zobaczyłem go za późno.Przejeżdżałem tamtędy wiele razy i nic takiego nie miało miejsca.Myślałem o tym w drodze powrotnej...Przynajmniej znowu coś się dzieje ;)Jeśli chodzi o sklep,miałem na myśli ten w Wałbrzychu o którym opowiadałeś.Co myślisz o elektronicznych odstraszaczach oferowanych w sklepach z artykułami militarnymi?
Koło naprawię dopiero w sobotę i mam nadzieję jeszcze pojeździć.Koła z rowerów córek nie pasują,są za małe.
Obserwator | 18:44 środa, 18 kwietnia 2012 | linkuj Właścicieli tego burka trzeba odstrzelić, mnie kiedyś sprawdził na ''''setkę'''', udało się. Obiecałem sobie że następnym razem nie odpuszczę.
pioter50
| 17:46 środa, 18 kwietnia 2012 | linkuj Co za niesamowita przygoda i fajnie opisana.Lutra, jak będziesz we Wrocku to może skocz do sklepu myśliwskiego i zaopatrz się w odpowiednie akcesoria do obrony przed psami?Nie można tak do końca pobłażać tym niefrasobliwym właścicielom psów.Uszkodzony rower, bolący łokieć...skutki mogły być o wiele groźniejsze.Lutra, czy to już powrót do regularnego jeżdżenia?Pozdrawiam
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa aznie
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]